Ta strona została uwierzytelniona.
Czekał aż ogień życia nań uronią,
By się stał panem podniebnéj krainy;
Tak z mąki śniéżnéj baba pod nimf strażą,
Czeka aż póki w piec ją wsadzić każą.
I dany wyrok; wnet piec się otwiéra,
Ognista paszcza pochłonęła babę;
I znowu cichość skrzydła rozpościéra;
Mrugania tylko i szeptania słabe
Tłumaczą troski, nadzieje, wątpienia....
Baba się zwolna wznosi, zarumienia.
Wznosi się, wznosi.... O rospaczy! trwogo!
Baba już śmiałém czołem sklepień sięga;
Już baby z pieca wydobyć nie mogą;
Wzmaga się wrzawa, zmieszanie, mitręga;