Ta strona została uwierzytelniona.
Zegar późni się widocznie,
Imość przewlokła w gawędzie,
Dała dobranoc nareście.
Posyłał zapytać w mieście
Czy téj nocy pułnoc będzie.
Nie zwiodła, przyszła choć późno;
Ale wietrzno, ale mróźno;
Tylkoż, kogo miłość grzeje
Niedba na to że wiatr wieje.
Nie uśpiał Jacek wziąść szuby,
Bieży, bieży pod dóm luby,
I już widzi jak na sznurze
Kosz się spuszcza w dół po murze;
Jeszcze nie dochodził ziemi,
Jacek spójrzał w lewo, w prawo,
Potém nogami równemi
Dał do kosza sus tak żwawo,