Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

I nie wiém, dłoń tę będę wielbił czy przeklinał;
Bo wzrok jéj razem sercu roskosz i puinał.

Gałązkę z tajemniczéj zerwała rośliny,
I twarz się nagłym wstydu oblała strumieniem.
Chce powiedzieć; lecz w łonie wzruszoném Eliny
Lękliwy głos omdléwa tłumiony westchnieniem.
Nie prędkom się dobłagał gałązki i słowa;
Słowo to było kocham, gałązka myrtowa.

Kiedy los mój zaćmiony mgłą smutnych wydarzeń,
Gdy żalu z duszy wygnać na jawie nie zdołam;
Chciałbym jeszcze ją poić roskoszą tych marzeń;
Zamykam łzawe oczy i znowu snu wołam;