Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.
ZOSIA I CZYŻYK.


— O Boże! Boże! kiedyż wyrosnę?
Jak ta niewola niemiła! —
Zosia trzynastą żyjąca wiosnę
Tak sama sobie mówiła.
— Prawdziwie! ledwo serce nie pęknie od żalu,
Ciągle, do ksiąg, do robót, przynagla mię matka;
Ledwo się w rok trzy razy wytańczę na balu;
A to sama po sali kręć się jak warjatka.
Ach! jaki nie wesoły walc bez kawalera! —
Westchnęła Zosia głęboko,
Otarła łezkę, w górę spoziéra,
I cóż uderza jéj oko?
Luby jéj czyżyk, w drócianém więzieniu,
Myśląc pewno o gaiku,
Z noskiem zwieszonym, w milczeniu,
Siedział smutny na pręciku.
— Ach! i ptaszynie wolność jest drogą!