Ta strona została uwierzytelniona.
Na swój gorset, na spodniczkę:
Zlekka więc dłonią dotyka
I wstyd wytrysnął na lica.
— Ach! wielki Boże! wykrzyka,
Jakież to straszne odzienie!
Grube, a twarde jak z blachy! —
Potém na wspaniałe gmachy,
Na stracone patrząc mienie,
Ciężkie wydała westchnienie.
Lecz jeszcze były to kwiaty,
Wkrótce wyrosły jagody.
Szedł do niéj gwiżdżąc Stach młody,
Bardziéj czuły niż bogaty;
On dla swéj Basi z jarmarku
Niósł obwarzanek w podarku.
— Jak się masz rybko ma złota?
Dajże mi rączkę twą Basiu!
Zkądże ta nagła tęsknota?