Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

By dała choć kilką słowy,
Znak, że jeszcze nie umarła,
Wnet czkawka, tyranka garła,
Albo wróg płynnéj wymowy
Okrutny kaszel napada.
Namruga, ręką namacha,
I zmilknie rada nie rada.
— Ach Stacha! dajcie mi Stacha!
Dajcie go kto w Boga wierzy!
Niech mego Stacha zobaczę! —
Ciągle powtarza i płacze.
Więc w tłumie dworzan, rycerzy,
Pełno domysłów, szelestu,
— O jakim Stachu to wzmianka? —
Posłano gońców dwódziestu,
Przywiedli Basi kochanka.
Po serca mocniéjszém biciu
Zgadła o jego przybyciu.