Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy jéj światło odkryło, a zdobyła praca
To, co żywi, ochrania, cieszy, ubogaca;
Gdy towarzyskie grona zwołał duch przyjaźni;
Znowu uśmiéch, to w plonach pięknéj wyobraźni,
To na skrzydłach miłości przylatał, to cnoty;
I z oblicza śmiertelnych spędzał mgłę tęsknoty.
Luby ten szczęśliwości Edenu zabytek,
Nie gdzie przymus naturze, lub urąga zbytek,
Ale tam rad się zjawia, zkąd wygnana pycha,
Gdzie pod tarczą pokoju swoboda oddycha.
Kogo w swojéj obfitość pieściła kolebce,
Namiętności skaziły, dopsuli pochlebce,
Ozionie go niesmakiem nieczułości zima,
Kłamie on uśmiéch twarzą, lecz go w sercu niéma.
To zewnętrzne odbicie, wnętrznego wesela,