Strona:Poezye Katulla.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Chcąc przed damcią się postawić,
Poczynam im łgarstwa prawić:
— »No, tak znowu źle nie było,
»Żeby się co nie sprawiło;
»Mimo biedy i złych czasów
»Ośmiu stamtąd mam fagasów.«
Tak im śmiało odpowiadam,
Choć jednego nie posiadam,
Coby mojej budy starej
Kij złamany wziął na bary.
Na to jejmość rzecze mile:
»Więc bądź łaskaw i na chwilę
»Pożycz mi ich, krótko zbawią:
»Pod Sarapa[1] mię odstawią«.
— »Czekaj — rzeknę jejmościance —
»W tej o drabach mojej wzmiance
»Pomyłka zaszła niewinna.
»Rzecz się tak ma: Gajus Cynna,
»Mój przyjaciel i druh dawny,
»Jest właściciel drabów prawny.
»Lecz on, czy ja — mało błądzę:
»Zawsze się jak swymi rządzę.
»Lecz natręctwo gdzie niegrzeczne,
»Myłki, widać, niebezpieczne!






  1. X. — Pod Sarapa — do świątyni Sarapisa poza murami miasta, gdzie kapłani tegoż boga udzielali porady lekarskiej. Nasza dama, korzystając zręcznie z okoliczności, chciała udawać zacną i zamożną matronę; matrony bowiem rzymskie używały zwykle lektyki.