Ta strona została uwierzytelniona.
(33) IV.
Nie jeden już widziałem, w pełnej chwale ranek,
Jak słońce ogrzewało śnieżne szczyty skały,
Promienie jego złotem zdroje malowały,
I całowało łąki, jak czuły kochanek.
A potém pozwoliło pełną majestatu
Twarz swoję; urok nieba, pierwszą twarz natury,
Aby nikczemną szatą przyoblekły chmury,
Choć niewidzialne, zawsze panowało światu.
Tak też i moje słońce z słodyczą, i chwałą,
Rzuciłoś mi w mém ranku promień najjaśniejszy.
Niestety! był to moment od gromu lotniejszy;
Choć się teraz przykryłoś grubych chmur nawałą,
To uczucia miłości w mém sercu nie zmniejszy.
Słońce świata chowa się — moje się schowało.