Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/018

Ta strona została skorygowana.

nad „przekładami” żył poeta duchowo nie w dziewiętnastym, lecz w szesnastym wieku i z ówczesnymi pisarzami obcował, czuł i marzył, a ciałem tylko przebywał na Litwie. To też czasy owe poznał bardzo dokładnie, dokładniej nawet niż te, które mu były o wiele bliższe, a nawet współczesne.
Powiadają, że chcąc odczuć cudzą boleść i cudze nieszczęście, trzeba ich najpierw samemu doświadczyć, bo to jest koniecznym warunkiem zrozumienia drugich; zastosowawszy to do Syrokomli, łatwo zrozumiemy jego utwory. Oto życie nauczyło go przestawać na małem i walczyć z niedostatkiem, a oswojony z tą codzienną troską o chleb, nie uważał jej za nieszczęście, byleby tylko serce i umysł były spokojne. Na to zaś trzeba mu było przedewszystkiem przywiązania i miłości najbliższych i — niezależności. To też widok ciężkiej pracy, zdobywania z mozołem kawałka codziennego chleba, rozrzewniał go może, ale nie wzbudzał wielkiej litości, jako rzecz zwyczajna. Gdy jednak widział brak wzajemnej miłości, brak serca dla tych, którym je zupełnie powinniśmy poświęcić, wtedy czuł, że w takim stanie i z takimi ludźmi żyćby nie mógł, przypuszczając, że i drugim życie takie musi być tylko ciężarem. Niezależność zaś od niczyjej łaski była zawsze jego najgorętszem pragnieniem, a posiadanie jej największym skarbem. Sam nazywał siebie skromnym śpiewakiem — „lirnikiem wioskowym”, którego jedynym celem jest „grać od serca, Panu Bogu w kościele i dobrym ludziom w gospodzie.” Ale na tem skromnem stanowisku podnosił hardo głowę i przed nikim jej nie chciał „zniżyć”, wolałby raczej umrzeć. Z takich zapatrywań pochodzą wier-