nie nóg, najgorszą zaś była bezsenność, trwająca ciągle, bo ona wycieńczała go najwięcej. A przy tem wszystkiem panowała w domu bieda taka, że czasem do ust nie było co włożyć, synek poety leżał również chory, żona zaś była wycieńczona ustawicznem czuwaniem, doglądaniem chorych i kłopotami domowymi, troską o jutro.
Chwilami ogarniała Kondratowicza nadzieja, że zdrowie wróci, że ta ciężka choroba ustąpi i cieszył się już naprzód, że teraz inaczej sobie życie urządzi. Jeszcze w dniu zgonu, 15 września 1862 r., zaczął dyktować list do przyjaciela swego, Kraszewskiego, i wyraził w nim nadzieję, że „w pełnem zdrowiu rozwinie znowu sztandar pracy” i to pracy innej, rozumniejszej niż dotychczasowa — ale jeszcze podczas dalszego dyktowania tego listu myśli zaczęły się plątać, przytomność go opuściła i zaczęło się konanie. W dwie godziny później zakończył życie...
Wieść o śmierci ukochanego „lirnika litewskiego” rozeszła się szybko i wywołała powszechny żal i przygnębienie wśród społeczeństwa polskiego. Najlepszym dowodem tego był pogrzeb, na który zgromadziło się kilkanaście tysięcy ludzi. Każdy chciał oddać ostatnią usługę poecie, którego jedyną myślą i jedynem pragnieniem było zapewnienie jak największego szczęścia nie sobie, lecz drugim.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.