Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Dacie mi ciepłą choć malutką celę,
I w refektarzu stolik gdzie się jada,
Nawet pamiętam, że w waszym kościele
Jest wedle kruchty ławeczka dla dziada.
Potem mię pogrześć będziecie łaskawi,
Bo już przeczuwam swój kres niedaleki;
Niechaj się co rok kilka Mszy odprawi
Za mego życia i w potomne wieki.
A gdy z mych wiosek będziecie bogaci,
Spełnić wam jeden warunek potrzeba:
Złóżcie corocznie bernardyńskiej braci
Beczułkę piwa i bochenek chleba;
Bo oni w kuchni swego refektarza
Chlebem i piwem przyjęli nędzarza.
 

XI.
Obok zamku, co stare przypomina dzieje,

Murem obwiedzion kościół i klasztor bieleje.
Tak tu święcie, tak cicho, że westchniesz z rozkoszą!
W kruchcie siedzą żebracy i jałmużny proszą.
Zapytaj ich, przechodniu, a każdy ci powie,
Kto dał pierwszy początek ceglanej budowie:
Że bogaty fundator w żebraczym ubiorze,
Próbując gościnności, był w każdym klasztorze.
Że zewsząd odepchnięty, choć kłaniał się nizko,
Tu jeno chrześcijańskie znalazł przytulisko;
Że przezeń Trynitarze zostali bogaci,
Że włożył obowiązek na zakonnych braci,
By Ojcom Bernardynom, jako rok upływa,
Składali bochen chleba i beczułkę piwa;
Że ten stary obyczaj aż dotąd się trzyma,
Że dziś Ojce gościnnie przyjmują pielgrzyma,
By snadź bogaty żebrak, jeżeli się zdarzy,
Nie powędrował dalej szukać Trynitarzy.
7 grudnia 1850. Załucze.