Że więc tutaj spoczniemy, a oschniem po trosze,
To za złe, miły strzelcze, nie poczytaj proszę.
Och miłościwy panie! — rzekł mu Boksza na to —
Pan Bóg dzisiaj nad moją zlitował się chatą,
Bo staremu mieć gości gromadę tak zacną,
Jakem Okszyc z Okszyców! w tym lesie niełacno.
Jakto! więc waść posiadasz herbowne zaszczyty?
Szlachcic jestem — rzekł Marcin — Okszyc rodowity,
Nazwiskiem Radoszewski — dziś pilnuję zwierza,
Potomek Ratybora czeskiego rycerza.
Za młodu człek rycersko pracował żelazem.
Więc tu trójca Okszyców zebrała się razem!
Zawołał pan przybyły. — Witam was z rozkoszą,
Boć Rejowie Nagłowscy Okszę w herbie noszą,
Również jak Orzechowscy — poczciwe ludziska;
Niech tedy Oksza Okszę jak brata uściska!
Hej mości Radoszewski, miły spół-Okszycu,
Nam obu siwe brody trzęsą się na licu,
Poznajmyż się jak szkapy jednostajnej maści:
Mikołaj Rej z Nagłowic czołem bije waści!
Jakto!... — zawołał Marcin — co u świata słynie,
Wielki Rej herbu Oksza jest u mnie w gościnie!
Panie, daj mi już umrzeć — bom szczęśliw bez miary,
Albowiem oczy moje...
A cichoż, ty stary!
Patrz na tego księżynę, jest to Okszyc trzeci,
Lecz z nim się nie dorównać ni mnie, ni waszeci,
Bo to jest ksiądz Stanisław Orzechowski z Rusi,
On nawet w waszych lasach znajomy być musi
Ze sławy, co szeroko w całej Polsce lata,
To Demosten łaciński, Cycero-Sarmata.
K'nam świeckim idzie włócznia i zbroja stalowa,
On jeno walczy piórem i piorunem słowa;
Lecz wkrótce w jego ręku marne pióro gęsie
Całą Europę zdziwi i Polską zatrzęsie.
Och mości Mikołaju! — ksiądz Stanisław powie —
Wam zawsze krotochwilne Figliki po głowie.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/204
Ta strona została skorygowana.