Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/252

Ta strona została przepisana.

 
Co o tak dziwnym trzymać koledze?
Skąd się tu wzięła taka postawa?
Ksiądz!! prze Bóg żywy!! co się to znaczy?
Czego tu szuka? — mówią pancerni.
A biedny jeździec woła w rozpaczy:
Ratujcie, ludzie! och, prawowierni!
Konisko niegdyś służył wojskowo,
Ciągnie mię w szereg nałożyć głową!

IX.
Jam ksiądz Wikary... patrzcie waszmoście:

Wracam z kolędy ot na tej szkapie.
Konisko słyszał trąbkę na moście,
Więc jak zawierzgnie, a jak zachrapie!
A jak poleci, a jak poniesie!
Aż tu mię zaniósł szalonym torem!
Ja chciałem sobie schronić się w lesie,
Lecz cóż poradzisz z końskim uporem?
Ja walczyć nie chcę, dobrzy rycerze,
Ja z całym światem trzymam przymierze.

X.
Wstrzymajcie konia, co się tak kręci,

Ja w las ucieknę! — wołał księżyna.
A byli w wojsku i dyssydenci,
Więc jaki taki śmiać się zaczyna,
Wtórzą mu drudzy, choć to nie pora,
Bo Szwed nad karkiem i bić się każą;
Ale zjawisko jakby upiora
I widok księdza z wybladłą twarzą
W całej chorągwi sprawił śmiech pusty,
Jakby dyalog grano w zapusty.

XI.
A księża szkapka stara i chuda

Swe stare dzieje wspominać pocznie,
Idzie w szeregu, wyrabia cuda,
A rży radośnie, a pląsa skocznie;