Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/298

Ta strona została skorygowana.

Przed oczyma potomków praojcowie staną,
Dzicy, jak dzikie puszcze, w których Litwa żyje,
Czyści, jak czyste rzeki, z których wodę pije,
Rzewni, jak wiatr jesienny, co huczy po lesie,
Jak piosenka żniwiarska, którą echo niesie.
Lud, co się przeniewierstwem nie shańbi, nie skazi,
A szanuje swych bogów, kapłanów i kniazi;
A bogi, przed którymi na twarze się ściele,
Srodzy, dobrzy i prości, jako ich czciciele;
A książęta, co Litwę trzymają pod władzą,
Za jej zdrowie swój żywot, swoją krew oddadzą,
A podzielą się z ludem i serca połową,
I chlebem, i zdobyczą, i sławą bojową,
I śmiercią bohaterską, gdy idzie o życie:
O takiem to plemieniu powieść usłyszycie.
A gdy słabemi dłońmi po strunach uderzę,
Czyli zapieję pieśnię o chrobrym Margierze,
Czy z daleka ukażę krwią zalane zgliszcze,
Czy w strunach zagrzmi Perkun, czy wicher zaświszcze,
Czy ziemicę Olgierda mój głos upamiętni,
Czy jęknie płacz dziewiczy lub serce zatętni,
Czy zabrzmi łoskot mieczów i bojowych młotów —
Stara harfo litewka, harfo wajdelotów!
Struny zardzewiałemi od grobowej pleśni
Odezwij się z pod ziemi, daj hart mojej pieśni.
Przyuczeni od wieków słuchać głos twój święcie,
Wstaną ojce na wnuka lirnicze zaklęcie.
Synowie młodszych czasów, rówiennicy moi!
Przyjdźcie do nas posłuchać, jak się harfa stroi,
A otoczcie lirnika serdecznie a pięknie,
A wybaczcie, gdy czasem zbyt słabo zabrzęknie,
A przyjmijcie z łaskawym uśmiechem na twarzy,
Gdy wam powieść o wiekach dawniejszych wygwarzy.

II.
Olgierd władał na Litwie, a Kiejstut na Żmudzi.

Litwa słynęła strachem i częścią w ludzi;