Szalony! co ja czynie, i co mi się marzy?
Że wpół drogi zbrodniczej zatrzymam zbrodniarzy?!
O nie! ty się nie cofniesz przed żadmi ohydą!
Jak wilki do owczarni, niech podkopem wnidą,
Niech zburzą gród Margiera Niemcy wiarołomni!...
Lecz przysiągłeś na Boga... twój Bóg się dopomni
Zemsty za pogwałcone klątwy uroczyste.
O przybity do krzyża chrześcijański Chryste!
Ciśnij z krzyża piorunem, poganin Cię błaga,
Niech się pomści krew Litwy i Twoja zniewaga!
Albo wróćcie mi siły i miecz dajcie w ręce.
Ja się zemszczę... Do łuków! do mieczów, młodzieńce!
Brońcie wejścia do lochu! bo już wróg napada!
Powiedzcie Margierowi ... że w obozie zdrada.
Że Lutas... zdradził Litwę!... — Tu oddech się zatnie;
Ryknął lew strasznym płaczem — rjknienie ostatnie
Rozległo się w pustyni. Choć w krzyżackim tłumie
Nikt, krom wodza, litewskiej mowy nie rozumie,
Jednak: wszyscy pobledli, każdy oddech ścina;
A tylko mnich brodaty, słysząc z ust Litwina,
Że wymawia Chrystusa i ręce podnosi:
Oto — rzecze — poganin Chrztu świętego prosi,
Z płaczem wyznaje grzechy, spowiada się w skrusze,
Spieszmy odebrać piekłu zatraconą duszę!
I już ze stągwią wody z Niemna zaczerpniętej
Chciał nad czołem Lutasa odprawić Chrzest święty,
Przybliża się ostrożnie i wyciąga szyję:
Ciesz się, piekło! już stary poganin nie żyje!
Na ziemi poszarzało, na Niebie już świta.
Ransdorf, jak martwy posąg, jak kolumna wryta,
Stał nad trupem Lutasa — co myśli? co marzy?
Szatan mu dziką rozpacz wypisał na twarzy,
Jego czoło zmarszczkami najeża zgryzota,
Jako wicher wśród burzy, kiedy fale miota,