A w głowie kipią myśli szalone i chore,
A całe piekło cierpień w jego piersiach gore.
— Ha! prawdę powiedziałeś, o starcze złowrogi!
Nie pora zbrodniarzowi cofać się w pół drogi.
Kto raz wirem występku został uniesiony,
Już go twarda konieczność pochwyci w swe szpony,
Pchnie ze zbrodni we zbrodnie; na drodze takowej
Chcieć się wstrzymać od grzecliu — to może grzech nowy!
Hańba złamać przysięgę... daną wobec krzyża,
Mistrzowi wydać przejście, co k'twierdzy przybliża...
Chowałbym tajemnicę, ale to się znaczy:
Eglę zostawić w rękach litewskich siepaczy.
Nim wał i mur zdobędą rycerze krzyżowi,
Oni jej krew niewinną już przelać gotowi
I wydrzeć wielkie serce!... O, stójcie, zbrodniarze!
Na wieczne potępienie choć mię Pan Bóg skaże,
Zdradzę was... tajnym lochem łuczników powiodę,
I ofiarę ze stosu wyrwę na swobodę,
I mistrzowi ułatwię oblężenia pracę,
I za gościmiość waszą płomieniem zapłacę.
Niech z dymem waszych dachów, z jękiem waszych dzieci,
Przeklęctwo na mą głowę do niebios poleci,
I tam wymodli piorun, co mi strzaska łono —
Ja przyjmę bez szemrania karę zasłużoną.
Byle Eglę ocalić — prędzej... prędzej zdrada!
I porwał róg bawoli i do ust przykłada,
I na swoich łuczników na pobudkę dzwoni,
Aż się zgrzytanie trąby rozległo po błoni,
I wywołało w lesie różnych dźwięków krocie.
Kipi obóz niemiecki, jak rój na wylocie,
A ptaszki, co już dzionek opiewały rychły,
Przelękło nowym gwarem w pół taktu ucichły.
Ozwał się dzwonek na Mszę — gwar kipi nad wodą.
Rżą rumaki, co Niemcy na wodopój wiodą;
A z za krawędzi lasu powoli... powoli
Błysnęło jasne słońce — złej czy dobrej doli.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/374
Ta strona została przepisana.