— Kopę latek — Kopę zim!
— Jakże zdrowie! — Krucho z niem!
I tak dalej — gadu... gadu...
Przyszedł wreszcie czas obiadu: —
Zadymiła wdzięczna woń.
Wnieśli flaszę na ich dwóch,
Poszła czarka z dłoni w dłoń,
Misa barszczu znikła w puch,
Potem suty z kaszą zraz
I gorzałka drugi raz!
Bardysz kazał miodek wnieść, —
Wychylono — powstał gwar,
Kzekł koniuszy: Dobra wieść!
Pan kasztelan szle ci dar!
Ej, rotmistrzu! dar nielada:
Dzielny rumak z jego stada,
Dzielny ze wszech miar!
Stary Bardysz zmarszczył brew,
Zakipiała harda krew
I pomyślał: Co u kata?
To za charta snadź zapłata!!
Poczerwieniał, zjeżył wąs;
Lecz rozwaga przyszła w czas, —
Więc bez żadnych rzecze dąs:
Łaska pańska żywi nas!
Pan Kasztelan zna swój stan,
Chce żyć z ludźmi jako pan
Mój podarek licha wart,
Lecz hojniejsza jego dłoń:
Co inszego dzielny chart,
Co inszego dzielny koń.
Za pamiątkę tak zaszczytną
Moją wdzięczność czołobitną
Raczysz odnieść doń.