Kiedy panował w Polsce Biały Leszek,
W czasach niezgody i krwawych zamieszek,
Żył, jako stara kronika wspomina,
Rycerz Belina.
A herb miał dawny, jak świat zapamięta:
Na hełmie ręka rycerska ucięta,
Na tarczy zasię z krzyżem miecz stalowy
I trzy podkowy.
Zrodzon szlachcicem, choć miał miękkie serce,
Musiał rad nierad oddać się żołnierce,
Kędy się uczył, zręczniej niż my piszem,
Machać bardyszem.
Dodawszy k'temu żelazną kolczugę,
Pancerz kowany i kopię długą,
I hełm z wizyrem do okiycia powiek, —
Straszny był człowiek!
Swego rumaka, co wolałby paszę.
Strojno, rycersko zakowywał w blasze;
Czaprak, nagłównik, napierśnik i siodła
Blacha obwiodła.
Bo rycerz bywa w rozmaitej doli,
Lepiej się okryć bezpieczności gwoli:
Bo ani strzała, ni miecza zamachy,
Nie ugną blachy.
Nieszczęście jeno, że gdy dusza trwożna,
To serca blachą zakować niemożna;
A choćby zakuł, to i w takiej zbroi
Jeszcze się boi.
Rycerska służba krwawego Gradywa,
Dobrze zważywszy, niewielce straszliwa: