Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/029

Ta strona została przepisana.

Toż mię tysiącem mil przedzielało
Od moich miłych... gdybyż być w przodzie!
I znowu konia ostrogą bodzie;
Ale hamuje chętkę swawolną,
Bo się z szeregu wymknąć nie wolno:
Wezmą za zbiega, zastrzelą może...
Umrzeć w tej chwili!... Boże mój, Boże,
Kiedy już czuję rodzinną ścianę!
O nie! w szeregu lepiej zostanę:
Tak każe dola, poddam się doli...
Tylko że oni idą powoli,
Noga za nogą za przednią strażą...
Czemu im prędzej ruszyć nie każą?...

XIV.
Nareszcie wojsko weszło do Wilna.

Nad głową Janka tęskność mogilna
Chmurno zawisła — szepce kryjomu:
— Tylko mil osiem do mego domu...
Lecz cóż tam na myśl przyjdzie monarsze?
Kędy obróci wojenne marsze?
W prawo? czy w lewo?... Ależ broń Boże!
Pułk naszej wioski minąć nie może:
Wioska na lewo — tamtędy droga...
Ale myśl władców, to jak myśl Boga,
Nieodgadniona, nieprzeniknięta,
Słowo ich prawem, wola ich święta.
Więc drżący Janek ileż to razy
Pytał u pana: jakie rozkazy
Z głównej kwatery? — lecz pan nie zgadnie,
Którędy pułkom ruszyć wypadnie.
Przyszła nakoniec karta złowroga:
Dla konnych pułków na prawo droga;
Za dwie godziny wojsko wyruszy.
Co się tam działo w Jankowej duszy,
Trudno wysłowić...