Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/057

Ta strona została przepisana.

Orzeł mówi: Bym się cieszył,
Czyż wy tego chcecie?
Mnie orlicę strzelec przeszył,
A ja sam na świecie!
Młodzian mówi: Co ja roję,
Ani'm wyznać w sile;
Moja luba, dziewczę moje
W ciemnej śpi mogile!
— Och nie dumaj tak głęboko,
Orle jasnopióry!
Och młodzieńcze, otrzyj oko,
Spędź z nad czoła chmury!
Kto wywyższon nad drugiemi,
Kto ma orlą postać,
Choć mu tęskno na tej ziemi,
Musi orłem zostać.
Bo któż wzięci tak wysoko
Dla powietrznych straży?
Któż ze słońcem oko w oko
Spotkać się odważy?
Kto skrzydłami mgłą rozwieje?
Kto się w chmurę wgłębi?
Kto obroni ptactwo z knieje
Od szponów jastrzębi?
Hej młodzianie! nie płacz dłużej,
Choć ci żyć mozolno!
Póki młodość święta służy,
Marnieć ci niewolno!
Bo od kogóż matka stara
Weźmie dług synowski?
Kto obroni od Tatara
Chaty naszej wioski?
Kto napasie twoje woły?
Kto ci zeżnie zboże?
Zwiezie snopki do stodoły?
Kto ci grunt zaorze?