Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Snadź Aniołowie na pomoc przybyli:
Boże! to rozpacz — zachowaj mię od niej!
I długo, długo modlitwa strzelista
Leciała z piersi, jak ptaszek do Nieba;
Musiała trafić wprost na serce Chrysta,
Bo Chrystus przysłał, co duszy potrzeba,
Co w każdej walce zapewnia zwycięstwo, —
Wiarę, cierpliwość i żelazne męstwo.

VIII.

Nazajutrz przybył komendant zamkowy,
Wziął go za rękę i z dobrocią mówi:
— Panie starosto! żal mi twojej głowy;
Zostaniesz wolnym — przysięgnij królowi.
Król August Trzeci k'Polakom ochoczy,
Winę przebaczy, łaską cię otoczy.

IX.

Rzecze starosta: Wedle praw narodu,
Anim go wybrał, ani mu przysiągłem.
Że trzyma Polskę w niepokoju ciągłym,
Miastom i wioskom każe umrzeć z głodu,
Zalał nam ziemię swoich wojsk nawałem,
Nie dziw, że miecza z pochew wydostałem.
Jeśli jest królem, jako wam się zdawa,
To dlań przysięga powinna być święta:
A łamie statut i pacta conventa,
I mnie... szlachcica więzi, mimo prawa.
Gdy Stanisława obrano pod Wolą,
A August siebie podtrzymać był gotów, —
To, zamiast Polskę napełnić niedolą,
Dlaczego prawnych nie użył obrotów?
Dlaczego żaden ze stronników Sasa
Nie rzekł: Ja zdania przeciwnego jestem! —
I wobec sejmu i wobec Prymasa
Nie chciał z publicznym przyjść k'nam manifestem?
Czyście zwołali rokoszowe koło,
Jako zwyczaje staropolskie chciały?