Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/287

Ta strona została przepisana.

Głowę, plonem choć bogatą,
Ku ziemi nakłania.

CHÓR.

Skwar i słota go przeraża,
Grad i wicher troska,
A wesoły śpiew żniwiarza
Śmierci dlań pogłoska.

HANNA.

Ej! lepiej być trawką w wiośnie,
Pieszczotą motyli,
Niśli kłoskiem, gdy wyrośnie,
Ociężeje i żałośnie
Ku ziemi się schyli.
Lepsza młodość i śmiech skory,
Choć niema w nim treści,
Niż późniejszej wieku pory
Mądre, suche rozhowory
Z westchnieniem boleści.

CHÓR.

Puśćmy ducha na swobodę,
Gońmy senne mary:
Lepiej nosić serce młode,
Niśli rozum stary.


PIEŚŃ.
WÓJT.

Hej, chłopcy! na łąkę i kosić!
Jesteśmy przy drożnej figurze.
A dosyć tych śpiewów, już dosyć,
Bo ja wam inaczej zawtórzę!
Kwiateczki i wiatrów igranie,
Dobre to w piosence pastuszej;
To u mnie gospodarz, mospanie,
Co kwiatki na sianko wysuszy.
Was, dziewki, do żniwa mam prosić,