Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/297

Ta strona została przepisana.
SZYMON.

Prawda... prawda... źle się wiedzie,
Lichaśmy dożyli;
Ciężkie czasy, mój sąsiedzie!
Źle, kumie Wasili!

WASILI.

Prawda... prawda... źle się wiedzie,
W pracy krzepną dłonie;
Ciężkie czasy, mój sąsiedzie,
Źle, kumie Szymonie!

JANEK.

Dość jęczeć na biedę i pracę kląć mozolną!
Drzemiecie, grajkowie! a niech was Pan Bóg kocha!
W Niedzielę, w gospodzie, po pracy spocząć wolno.
I sercu dozwolić, niech sobie hula trocha.
Starcowie! ojcowie! rozkażcie miodu wnieść!
Dziewczęta! jagódki! ja będę taniec wieść!
Wyskoczym, aż w Niebie zazdrościć będą nam,
Graj, stary muzyku! na struny grzywnę dam!

WASILI.

Bies licho przebędzie! Chłopaki, kółko czyńcie!
Graj, stary muzyku! dostaniesz kufel miodu!
Pamiętasz? pamiętasz? jak to przy twojej kwincie?
W tej samej gospodzie, hasałem ja za młodu?
Starcowie! ojcowie! niezgorszy był to czas!
Dziewczęta! jagódki! nie było jeszcze was!
Z waszemi babkami gdym hasał, ziemia drga!
Graj, stary muzyku, bo mi się kręci łza!

CHÓR.

Bóg święty odgadnie, czy się zbierzemy skoro?
Za chwilę, za dzionek, jesienne dni niezdrowe!
Starcowie zmierają, chłopców do pracy biorą,
Dziewczęta, jagódki zesmutnieć nam gotowe.