Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/302

Ta strona została przepisana.

A cóż w dni uroczyste, lub w dni ciężkiej próby?
Oddaj je tylko wiernie, bez żadnej ozdoby,
Toć gotowi powiedzieć, że zmyślasz z przesadą —
Przy nim dramat Szekspira wyda się za blado.
Dni nasze, jak cień, giną, więdnieją jak trawa,
A doprawdy żal wspomnieć, bo to rzecz ciekawa!
Co tu różnych obrazów! co tu różnych ludzi!
Jedno rzewne westchnienie, drugie śmiech obudzi,
Albo dumkę wywoła, albo przeszłość cała,
Doświadczenie dawniejsze na przyszłość podziała.
Wierzaj mi, panie Czcionka, uchylmy zasłonę,
W pamięci znajdziem skarby nieukorzystnione.

CZCIONKA.

Skarby znajdziem? No proszę! któżby ich nie chwytał?
Dlaczegóż mają leżeć, jak martwy kapitał?
W obrót je, panie, w obrót! to za krótką chwilę
Dadzą alterum tantum, to jest drugie tyle.

HENRYK.

 
Wielką myśl powiedziałeś... Tak, wzorem handlarza
Podwaja własne życie, kto przeszłość rozważa.
Weźmy pamiątki życia, spiszmy je najściślej,
Wszystko, co się przecierpi, przekocha, przemyśli;
Wykreślmy wierny obraz, choćby w mniejszej skali,
Ludzi, co z nami żyli, miejsc, gdzieśmy bywali;
Wpuśćmy tu woń powietrza, promień słońca złoty,
— A potem w dzień zwątpienia, smutku czy nudoty,
Kiedy w życiu obecnem pocieszenia niema,
Weźmy kartkę po kartce przesnuć przed oczyma;
A rozważając życia minione koleje,
Gdy się nieraz zapłacze, lub szczerze zaśmieje,
Gdy się migną przed nami młodociane lata,
Gdy serce po dawnemu w piersiach zakołata,
Gdy twarze niegdyś lube zabłysną radośnie —
Toć i wrażeń przybędzie, i życia przyrośnie.
Jak żeglarz nad dziennikiem ubiegłej żeglugi,
Podróż naszego życia odprawim raz drugi.