Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/331

Ta strona została przepisana.


A poczciwi sąsiedzi jak cię poznać życzą!
Mieć będziesz wkoło siebie dobrych serc bez liku...
Cóż?... podajesz mi rękę?

MARYA.

Nie, panie Henryku!
Szczęśliwi są poeci, co umieją roić,
I biedną chatkę w lesie w ideał przystroić.
Ja cenię pańskie serce, pańskie poświęcenia;
Lecz rok w życiu kobiety... ach, wiele przemienia!
Nie pytaj pan przyczyny — bo cóż zgadnąć można?
Jam może doświadczeńsza, może bardziej próżna.
Marzenie swoje prawa, świat swoje ma prawa.
Ja nie znam drogi życia — a jam jej ciekawa.
Czyż mam kłamać dziecinne, przesadzone chęci?
Urocza chatka w lesie już mię dziś nie nęci;
Wyborna do sielanki lub do krajobrazu,
Lecz serce młodociane przesyci od razu.
Ja, łapając motyle przy szumiącej strudze,
I sama się zanudzę, i pana zanudzę.
Musimy czarę życia wypijać aż do dna:
Ja kocham pańską chatkę — alem jej niegodna.

(Zakrywa rękami twarz i odchodzi).




USTĘP PIĄTY.



(HENRYK, CZCIONKA).

CZCIONKA.

A to ciekawe rzeczy!... Stracić się do grosza,
Zbudować chatkę w lesie — i dostać odkosza!
Widzi pan, jak to w życiu dziwniej się wydarza
Niż w najlepszych powieściach jakiego pisarza.
Opisz choćby najwierniej... powiedzą: przesada!
I nieznajomość serca recenzent ci zada.
Lecz ja wiem z doświadczenia, widzi pan dobrodziej,
Że krytyka sprzedaży książki nie zaszkodzi;
Owszem, im więcej krytyk na jakowe dzieło,
Tem się prędzej wydanie z handlu wyczerpnęło.