W Imię Ojca, i Syna, i świętego Ducha!
Wszak to pana po lesie i chart nie dogoni!
A święty Mateuszu! a święty Antoni!
Ja latam, biegam, hukam — od chaty Jakóba
Tropię zgubę po lesie...
A jakaż tam zguba?
O święty Bonifacy ! o święty Gerwazy!
Pan sam zginąłeś z domu!
Jestem na rozkazy.
Czegóż tam chcesz ode mnie?
At, nic... jedno słowo:
Chciałem panu przypomnieć gorączkę nerwową,
I co przepowiadała doktorska nauka:
Że kto się nie szanuje, recydywy szuka.
Daj pokój, Mateuszu! mnie tutaj tak błogo!
Tutaj serce odetchnąć, myśli bujać mogą,
Tu skupiam dawnych wrażeń rozproszone szczęty,
Po tak długiej chorobie.
A święty Wincenty!
Alboż pan nie rozumie, co to z tego bywa?
Z tych dumań, wrażeń, marzeń — będzie recydywa.
Wszakem zdrów od tygodnia.
O święty Gerwazy!
Nerwowa... i sercowa... gorączka dwa razy!
Pan myślisz, że ja nie wiem, jaka tu zawiłość?