Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/358

Ta strona została przepisana.

 

TRZASKA.
A co jemu tak pilno?
MATEUSZ.

Podsędek źle ma się.
Pan Henryk po proboszcza ruszył do Źródliska.

TRZASKA.
Otóż widzisz, że przyszła kreska na Matyska!

Źle ma się... a toż jeszcze na przeszłej obławie,
Czy pamiętasz, jak stary dokazywał żwawie?
Staremu koncepciście język nie umilka:
Łgał za trzech, pił za sześciu i zastrzelił wilka!
Myślę sobie: ot widzisz — dziad stary a jary...

MATEUSZ.
Niezbadane Najwyższych wyroków zamiary.

Niedosyć, że do śmierci zwinął się w pospiechu,
Lecz omal że nie umarł we śmiertelnym grzechu
I nie poszedł do piekła...

TRZASKA.

A toż co nowego?

MATEUSZ.
Niech nas od zawziętości wszyscy Święci strzegą!...

Miał młodego synowca — ot zwyczajnie zucha:
Młodzik pije, gra w karty, starego nie słucha,
Sprawiał sobie hulanki w gromadzie spółbraci;
Zadłuży się po uszy, to stary zapłaci.
Tak było raz i drugi — o święty Ambroży!
Potem coraz to częściej, co dalej, to gorzej.
Podsędek się rozgniewał, a gdy opór spotka,
Powiedział: Wydziedziczę i przeklnę wyrodka!...
Tymczasem... Pan Bóg łaskaw, wola Jego święta:
Młodzik począł statkować, już się opamięta,
W przeprosiny do stryja, buch do nóg i kwita!
Ale stryj rozdąsany przeklęctwem go wita,
Wypędza ze swych progów — i tak się rozdąsa,
Że gniew, co jednej chwili namotał na wąsa,