Zaraz ludzką przysługę mieniąc na miedziaki...
Ej, panie Mateuszu! to zły zwyczaj taki!
A święty Bonifacy! już Szymon i w złości!
A bo to ciężka krzywda, proszę Jegomości!
Już drugi raz, jak przyjdę i o co poproszę,
Waszmości za fatygę przyniosę trzy grosze.
Masz byka za indyka! otóż widzisz! brawo!
Bo kiedy wasz pan Henryk krzątał się tak żwawo
I wyleczył mi ojca...
Kiedy w przeszłym roku
Karmił moją czeladkę zbożem swego toku...
Gdy cały rok na rybę pożyczał mi siatek...
Gdy mi garścią pieniądze dawał na podatek...
To każdy z naszej włości przyjął wasze wsparcie,
I o żadnej zapłacie nie mówił otwarcie;
Zakarbował na sercu, co spłacie nie może,
I westchnął w głębi duszy: Wynagrodź mu, Boże!...
A kiedy my w prostocie i biednej chudobie
Przysłużyć się waszmościom uradzimy sobie,
To wy zaraz liczycie na grosze, na złote.
No, dosyć tego... dosyć.
Idźmy na robotę.