Dokupił, słyszę schedkę, poosuszał łączki,
Krówki widziałem spore i tłuste, jak pączki,
A ileż tam mniejwięcej może mieć intratki?
A święty Bonifacy! skąd ja wiedzieć mogę?
Jednak dałbym uwagę, jedniutką przestrogę:
On ma talent rolniczy, służy mu ochota,
Szkoda, że się tak marnie zagrzebał do błota.
Mam większy mająteczek — obszaru nie pomnę,
Przedałbym go z ochotą... waruneczki skromne:
Kilkanaście tysiączków — to niewielka bieda;
A Czartową Pustynię może mnie odprzeda...
Jak myślisz, Mateuszu?
Niech go Pan Bóg broni!
Słychać turkot powozu i stąpanie koni.
To pewno pański pojazd...
O, lecę już, lecę!
Czy tam nie szwankowały ubiorki kobiece?
Marszałku dobrodzieju! tu zajechać proszę!
Niech wam Bóg nie pamięta tej waszej podróży!
A kołysze, a trzęsie, a budzi, a nuży,
A cały ranek chłodno, na popasie głodno,
A na nocleg czy znajdziesz oberżę wygodną?