Może z dziesięć talarów dałby kupiec za nie.
Niechby te brzydkie gruzy oczyścili Żydzi,
Bo już tutaj i puszczyk zamieszkać się wstydzi.
Przędąc zamek Wątory!... gdzie dziady... pradziady!...
Tylko takie plebejusz może dawać rady!
Toż najdroższa spuścizna po umarłym bracie!...
Jam dzisiaj głową rodu!
A czapki nie macie
Do nakrycia tej głowy. Z wyprzedaży cegły
Toćby się zapłaciło jakiś dług zaległy,
Odnowiło opończę, z której barwa znika.
Zresztą... potrzeba odbyć pogrzeb nieboszczyka,
A tutaj niema grosza.
Co??
Pieniędzy niema.
Zuchwalcze! po to stoisz przed niemi oczyma,
Abyś mi się urągał!
Broń mię Jezu Chryste!
Wyprzedawać Wątory, to gniazdo ojczyste,
Gdzie tyle starych orłów wylęgło się, wzrosło!...
Ależ okna pobite!
Czyż moje rzemiosło
Naprawiać stare szyby?...
Lecz ściana się wali,
