Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/386

Ta strona została przepisana.

Gdy wołam piwniczego, miej kluczów pęk mnogi,
A gdy będziesz koniuszym, przypinaj ostrogi.

BALTAZAR.

Czyż, miłościwy panie, na każdym urzędzie
Płaca moja podwajać, potrajać się będzie?

WĄTORSKI.

Potem o tem pomówim; jeśli będzie za co,
Wątorscy hojną dłonią za zasługi płacą.
Pomnij być wiernym stróżem dostojnego progu.

Odejdź...
(Baltazar odchodzi).

No! urządziłem mój dwór, dzięki Bogu.
Zajmijmy się pogrzebem nieboszczyka brata.

Jednak nieco utrudzą to życie magnata...
(Klaska w ręce).
Prosie rządcy dóbr moich!
BALTAZAR (za sceną).

Czy to mnie pan woła?

WĄTORSKI (z gniewem).

Kara Boża! ucz, gadaj — daremna mozoła!
Och! plebeje, plebeje! o głowo ty, głowo!
Mówiłem ci przed chwilą... powtarzam na nowo:
Idź, zawołaj sam siebie, włóż strój, jak do gości,
I przychodź, jako rządca moich posiadłości.

BALTAZAR (za sceną).

Panie rządco! pan hrabia wzywa na pokoje;

A proszę się ustroić.
(Innym głosem).

Jakże się ustroję,
Gdy mój kubrak świąteczny, choć lichy, dziurawy,
Musiałem jeszcze latem oddać do zastawy?
Pilno mi było grosza...

WĄTORSKI.

To skaranie Boże!