Jest przy nim pacholę.
Dobrze... toć mu usłuży... znać gościowi dacie,
Że czekam za godzinę na górnej komnacie.
HANNA (wbiegając prędko).
Ojcze! nieco kłopotów Niebo nam ulżyło:
Przyjechał Stach z wyprawy...
To mi wielce miło,
Ale nim go powitam, muszę najprzód szczerze
Dzisiejsze moje myśli otworzyć w tej mierze.
Rzecz ci wiadoma, że sam Stwórca świata
Podzielił świat na kmiecia, szlachcica, magnata.
A pomiędzy magnaty rozliczne są stopnie:
Jeden łaską królewską swego szczebla dopnie,
Drugi zasługą wojny lub bogatem wianem
Wychodzi z prostej szlachty, a staje się panem.
To jeszcze rzecz niewielka, bo tą samą drogą
Zostać i proste kmiecie szlachcicami mogą.
A jużci... dla bogactwa, i tamtych świat ceni
Ale są jeszcze inni, wyżej urodzeni,
Wyżej... i jeszcze wyżej... słowem tak wysoko.
Że ich początków ludzkie nie do śledzi oko,
Nad których rodosłowem chociaż dniem i nocą
Heraldycy mozolnie swoje czoła pocą,
A jednak ich nie mogli zgłębić do tej pory...
Na przykład: Wątorowie — Comites Wątory...
Chcesz poznać ich odwieczność, czytaj foliały,
Co mi się dziś po bracie spuścizną dostały,
Spisane jego ręką do ksiąg starych szczętów,