Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/445

Ta strona została przepisana.
KARLIŃSKA.
Czytajmy listy.
(Czyta):

„Nastał czas ofiary...
Już Zygmuntowi korona oddana,
Ale Zborowskich przeciwne zamiary
Chcą mieć na tronie Maksymiliana,
Długoby przyszło opowiadać pono
Te zobopólne waśni i swawole.
Szopę wyborczą po nocy spalono,
A krwią spłonęło elekcyjne pole.
Pomimo Niemców fakcyi zdradzieckiej,
Gdy prymas królem Zygmunta ogłasza,
Biskup kijowski, Jakób Woroniecki,
Okrzyknął Niemca. A choć szlachta nasza
I kraj miłuje, i prawa stanowi,
I swoich swobód nie opuszcza marnie,
Chcąc się zasłużyć Zborowskich domowi,
Pod sztandar Niemca ochoczo się garnie.
Mamy dwóch królów — na czem to się skończy?...
Niechaj kto zechce przekonania zmienia,
Kasper Karliński nigdy się nie złączy
Ze stroną Niemców na przekór sumienia.
Pomimo całej Zborowskich czeredy,
Zygmunt mym królem... wybrałem... przysiągłem.
Będę go bronił."

BIENIASZ.

Więc notandum tedy.
Że przyjdzie truchleć w niepokoju ciągłym,
Gdzie pan, tam sługa — już obyczaj taki.
Choć żaden za to i grosza mi nie da,
Czy to napadną niemieckie żołdaki,
Czy przyjdzie nędzę ucierpieć od Szweda.
Uciecze mądry, nadstawi się głupi;
A czy wygrana nasza, czy nie nasza.
Cała się mocarstw polityka skupi
Na starym, biednym karku Bieniasza.