Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/456

Ta strona została przepisana.
CZACHROWSKI.
Mości panowie! kto do zamku jedzie?
JEDEN Z GRONA.
Ja moje losy zdam na wolę Bożą...

Jadę, rotmistrzu!

CZACHROWSKI.

Papieru i pióra!
Napiszę listy... tu idzie o życie.

JEDEN ZE SZLACHTY.
Ciekawy jestem, co nasz poseł wskóra?
CZACHROWSKI.
Papieru! pióra! czy waszmość słyszycie?
SZLACHTA (zakłopotana).
Papieru! pióra niełatwa zagadka

Znaleźć te rzeczy między husarzami.

(Patrzą na siebie).
JEDEN ZE SZLACHTY (oddzierając kawał listu, który czytał).
Mam tutaj papier, udzielę wam szmatka.
DRUGI (odrywając orle pióro od husarskich skrzydeł swojej zbroi).
Mam tutaj pióro... zaostrzcie je sami.
(Czachrowski z pospiechem temperuje pióro).
ZYGMUNT (przez sen).
Nie płaczcie, matko!, nie płacz i ty, Marto...

Ja będę w Niebie — ja będę zbawiony...
Czyż męczennikiem być za to nie warto?
Czyż zazdrościcie palmy i korony?

CZACHROWSKI (skończywszy temperować pióro).
Dajcie inkaustu!
SZLACHTA (znowu zafrasowana).

O to trudniej pono...
My czarnej cieczy nie nosim w podróży.

CZACHROWSKI.
Wszystko mi jedno: czarno, czy czerwono.