Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/458

Ta strona została przepisana.
SZLACHCIC.
A gdyby miano postąpić gwałtownie

I mnie posłańca chwycić na pałasze?...

CZACHROWSKI.
Śmieszne pytanie! — to umrzesz, kolego,

A my za głowę pomścimy się waści.
Lecz znam ja serce Kaspra Karlińskiego:
On nie popełni bezecnej napaści...
To człek rycerski — sami zobaczycie...
Nie bój się waszmość, tam nie czeka zdrada.
Zresztą przypomnij, że za twoje życie
Syn jego własny życiem odpowiada.
Idź, jak powinien poseł uroczysty,
Wracaj z responsem pomyślnie a rychło.

(Szlachcic odchodzi).
JEDEN ZE SZLACHTY.
A gdyby jednak, mimo wasze listy,

Jutro strzelanie z armat nie ucichło?
Co waszmość poczniesz z tem nieszczęsnem dzieckiem?
Toż syn szlachecki, bezbronny i młody.
Czyż ma polegnąć pod ciosem zbójeckim,
Pod ciosem naszym?...

DRUGI.

Czy to my Herody?

CZACHROWSKI.
At! pleciesz waszmość! i któż tego nie wie,

Że krew niewinna o pomszczenie woła?
Mało co pisze pan Stadnicki w gniewie!
Ale się zbrodni dopuście nie zdoła.
A zresztą pytam: czyż Karliński może
Pogardzić naszem przełożeniem szczerem?
Wydać krew własną na śmiertelne noże...
Trzeba być zwierzem...

SZLACHCIC (z tłumu).

Albo bohaterem.