Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/461

Ta strona została przepisana.
JEDEN ZE SZLACHTY.
Jednak, rotmistrzu, zbyt byłoby podle,

Abyśmy mieli zabić to pacholę.

(Szlachta się rozchodzi — tylko zostaje kilku ze służby obozowej).
(Muzyka poczyna przegrywkę).




SCENA CZWARTA.

CZACHROWSKI — obok ZYGMUNT — w głębi namiotu kilku żołdaków. — (Wszyscy zdejmują, hełmy).

CZACHROWSKI (śpiewa).
(Wolne recitativo).

Najwyższy Panie,
Mocny Hetmanie,
Dobądź oręża swego!
Pomóż wygranej,
Ulecz nam rany,
W sławie Imienia Twego!

CHÓR.

W sławie Imienia Twego!

CZACHROWSKI.

Ani gromada,
Ni ludzka rada,
Wygrywa plac w potrzebie;
Szabla tępieje,
Serce truchleje,
Gdy, Boże, niemasz Ciebie.

CHÓR.

Gdy, Boże, niemasz Ciebie.

(Słychać zewsząd trąby wojenne).
JEDEN ZE STRAŻY (wchodzi).
Jakaś niewiasta chce tutaj przebojem

Porwać to dziecko.