Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/475

Ta strona została przepisana.

Mówcie, co Pan Bóg do serca wam poda.
Panie Pieniążek, na waszmości kolej:
Radzisz się poddać?

PIENIĄŻEK (po namyśle).

Niełatwe zadanie.
Jeszcze czas jakiś trzymajmy się wolej:
Kul, prochu, chleba na tydzień nam stanie.

KARLIŃSKI.
A potem...
PIENIĄŻEK.

Umrzeć. Kiedy szturm przypuszczą,
Zdobędą w zamku kamienie i skały.

JEDEN Z CHORĄŻYCH.
A moja rada: dzisiajby z tą tłuszczą

Dobre warunki ułożyć się dały.
Może pozwolą oddalić się z bronią,
Zabrać zapasy prochowe i chlebne.
A życie nasze, co pakta osłonią,
Nie na raz jeden krajowi potrzebne.
Jest pole bitwy i dalsze są twierdze;
Tam trzeba naszej ręki i bardysza.

KARLIŃSKI (do drugiego z Chorążych).
Cóż waszmość radzisz?
DRUGI Z CHORĄŻYCH.

Ja zdanie potwierdzę
Wielce miłego mego towarzysza:
Poddać się trzeba, poddać się w tej chwili,

Bo jutro, wodzu, za późno już będzie...


SCENA SIÓDMA.
CIŻ i BIENIASZ, potem PUSZKARZE.

BIENIASZ (przerażony).
Panie! dokoła zamek otoczyli,

Wojsko niezmierne rozlewa się wszędzie,