Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/493

Ta strona została przepisana.

Wkrótce mamy u siebie powitać sąsiada,
Bo dzisiaj do nas pisał stary podkomorzy,
Że jutro razem z córką swą atencyę złoży.
Zobaczym, co się święci, zdajmy się na Boga.

STEFAN (z radością).
A więc jutro mię czeka niespodzianka błoga!
Jutro Annę zobaczę!...



SCENA CZWARTA.

CIŻ, SZLOMA, a za nim SĘDZIA.

(Szloma kłania się i chce wychodzić).

SĘDZIA (doganiając go).

Co za powód zmiany?

SZLOMA (do siebie).
Widoczna ze wszystkiego, że zbankrutowany.

Chce mnie częstować miodkiem i paniczem straszy,
Chce pieniędzy na konto Ibrahima baszy...
Na co mi to potrzebne?

SĘDZIA.

A z Jankiem młynarzem
Już się sami rozmówim, sami go ukarzem;
Przestanie czytać książki, zalecimy srogo.

SZLOMA (do siebie).
Cztery tysiące złotych... to trochę za drogo.
(Głośno):
Upadam do nóg pańskich!
SĘDZIA.

Zabronię i kwita.

SZLOMA.
Kiedy taki uczony, niech sobie już czyta.

Upadam do nóg pańskich!