Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/498

Ta strona została przepisana.

Trzeba się wtajemniczyć w ich mowę, w ich życie;
A ja ludu wiejskiego nie znam całkowicie,
W niedoświadczone ręce biorę rządów wodze.
Wspieraj mię, Duchu Boży, na mej trudnej drodze!

(Wieśniak zniecierpliwiony tupie i kaszle).
STEFAN (zwracając się ku niemu).
Siadaj, poczciwy człeku; weź krzesło przy ścianie.

Czy jesteś wójtem z wioski?

WIEŚNIAK (z pokłonem).

Wójt, wielmożny panie.

STEFAN (chodzi zakłopotany, nie wiedząc, co mówić dalej).
A masz żonę i dzieci?
WIEŚNIAK.

Mam dziatek aż troje.

STEFAN.
Siadajże, weź krzesełko.
WÓJT (z pokłonem).

Ja sobie postoję.

STEFAN (do siebie).
Pokora niewolnicza, to wielka ich wada!

Lecz ze starym przesądem walczyć nie wypada:
Trzeba ich przyprowadzić stopniowo, z daleka,
Aby w sobie uznali dostojność człowieka.

(Do wieśniaka):
A jakże się nazywasz?
WIEŚNIAK.

Pasieka Bazyli.

STEFAN.
Umiesz czytać i pisać?
WIEŚNIAK.

Z rodu nie uczyli.