Ta strona została przepisana.
STEFAN.
A jakaż na to rada? WIEŚNIAK.
Na to trudna rada.
Lepiej poznać i ludzi, i grunta wypada.
Lat dziesięć będąc wójtem, wiem, że w naszej włości
Nie trzeba pobłażania, lecz sprawiedliwości:
Wymagać od nas pracy, dać nam dosyć chleba,
A gdzie warto pokarać, to i karać trzeba;
A zresztą, przebacz panie, że wieśniak pobredzi:
Częściej panom i chłopom chodzić do spowiedzi.
STEFAN.
Dzięki ci, dobry wójcie! teraz to już mogę Zrozumieć mego celu pożyteczną drogę.
Rozpatrzę i zrozumiem z blizka i z daleka
Każdy mórg naszej ziemi, każde serce człeka;
Gdzie przyjdzie świadczyć łaskę, wyświadczę ją szczerze,
Gdzie idzie sprawiedliwość, ściśle ją wymierzę;
Przyłożę bratniej ręki — a, wtedy, mój bracie,
Korzyści oświecenia i swobód poznacie,
I odrodzi się w Bogu gromada wioskowa.
WIEŚNIAK (do siebie rozrzewniony).
Jakie to złote serce! STEFAN (do siebie).
Jaka mądra głowa!
(Głośno).
Chcę za twoją poradą iść dalej a dalej. (Ściska go).
WIEŚNIAK (cofa się z pokora).
Jam nie godzien tej łaski. WIEŚNIAK (cofa się z pokora).
SŁUŻĄCY (wchodząc).
Goście przyjechali.