Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/517

Ta strona została przepisana.
STEFAN.
Ale pan Kałamarski prosi i zaklina,

Abyś, ojcze, przyjeżdżał w jak najprędszym czasie.

SĘDZIA (zmieszany, do siebie).
Zła sprawa!... dług bankowy... jakoś zrobić da się.
(Do Stefana):
Odpisz mu, że przyjadę...
(Do siebie):

Hm!... sprawa niemiła...

(Do Stefana):
A zapytaj, dlaczego gazet nie przysyła?
PODKOMORZY.
Kiedyż jedziesz?
SĘDZIA.

Pojutrze.

PODKOMORZY.

A i ja tam będę.
Pamiętaj, odnowimy dzisiejszą gawędę.
Teraz żegnam, sąsiadów! niedługie rozstanie.
Bądź zdrów, panie Serwacy!

SĘDZIA.

Bądź zdrów, panie Janie.




AKT TRZECI.


Wnętrze oberży w miasteczku; drzwi na prawo i na lewo oznaczone numerami. W głębi gospodarz woła w okno za kulisę.

SCENA PIERWSZA.

GOSPODARZ, potem PODKOMORZY, ANNA i SŁUŻĄCY.

GOSPODARZ.
Proszę jasnego pana, niech pan tu zajedzie:

Jest piwo, owies, siano, obwarzanki, śledzie,
Cukier, kawa,, herbata, jest mleko, są sery,