SĘDZIA.
ANNA.
Co ci ojcze?
Panie podkomorzy!
Na, weź, przeczytaj, to cios na mnie Boży,
Nagły, niespodziewany... Czytam Euryera,
Wszystko dobrze... widocznie na wojnę się zbiera:
Don Karlos w tarapatach — tylko mnie kłopota,
Że król Filip ministrem mianował Guizot'a;
Pamiętam w przeszłym roku krok jego zuchwalczy,
Lecz to fałsz, myślę sobie — Anglia go zwalczy.
Dalej... dwa włoskie statki skołatała burza,
Jeden już miał się nurzać, drugi się zanurza,
I wszystkoby zginęło na podwodnej skale,
Gdyby Turczyn pomocy nie dał im wspaniale.
Ho, ho, ho! myślę sobie — to już każdy widzi,
Że się Turcy z Włochami trzymają, jak Żydzi.
Znamy te allegorye, — my nie małe dziatki!
Więc skończyłem gazetę, a czytam dodatki.
Nic ważnego... podrady, sprzedaże, ukazy...
Aż tu na końcu czytam... czytam po dwa razy,
Przecieram sobie oczy — wzrok mię nie omyla,
Na mocy polecenia z tej a z tej tam daty,