A ja nie mam i grosza na długów wypłatę,
I muszę was porzucić przed początkiem zimy.
Nie zechcesz od nas gwałtem wyrywać się, sądzę.
My mamy pieniądze,
Cztery tysiące złotych, tak wiemy od Szlomy.
Przyjmij to, spłać należność, interes wiadomy,
I wieki nam panujcie z dziatkami, z wnukami!
SĘDZIA.
Wy płacicie pieniądze... wracacie mi życie...
Skąd u was tyle grosza? — sami się krzywdzicie,
Ja nie przyjmę...
Bierz sędzio, wybrniesz z tarapaty.
Lecz gdy się złożą wszyscy, za pomocą Nieba,
Gromada wielki człowiek, gdy tego potrzeba.
Zeszliśmy się w Niedzielę, — trochę się podpiło,
Aż wtem powiada Szloma, jak rzecz cała ma się,
Że jegomość dobrodziej w wielkim ambarasie,
Że majątek sprzedają... zginienie otwarte;
Więc postawiłem kwartę, wójt postawił kwartę,
I dalej rada w radę...
Tu niedługa rada:
Ratować nas i panów w ten moment wypada.