Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/531

Ta strona została przepisana.

A ja nie mam i grosza na długów wypłatę,
I muszę was porzucić przed początkiem zimy.

STARY WIEŚNIAK.
Otoż pan nie wyjedziesz, bo my nie puścimy...

Nie zechcesz od nas gwałtem wyrywać się, sądzę.

SĘDZIA.
Lecz trzeba mi pieniędzy.
WÓJT (nieśmiało).

My mamy pieniądze,
Cztery tysiące złotych, tak wiemy od Szlomy.
Przyjmij to, spłać należność, interes wiadomy,
I wieki nam panujcie z dziatkami, z wnukami!

(Kładzie na stół pieniądze z nieśmiałością).
SĘDZIA.
Czy mi się przywidziało? czy to sen mię mamił

Wy płacicie pieniądze... wracacie mi życie...
Skąd u was tyle grosza? — sami się krzywdzicie,
Ja nie przyjmę...

PODKOMORZY.

Bierz sędzio, wybrniesz z tarapaty.

WÓJT.
Skąd my mamy pieniądze?... Człowiek niebogaty,

Lecz gdy się złożą wszyscy, za pomocą Nieba,
Gromada wielki człowiek, gdy tego potrzeba.

STARZEC (z gromady).
Skąd my mamy pieniądze?... Powiem, jak to było.

Zeszliśmy się w Niedzielę, — trochę się podpiło,
Aż wtem powiada Szloma, jak rzecz cała ma się,
Że jegomość dobrodziej w wielkim ambarasie,
Że majątek sprzedają... zginienie otwarte;
Więc postawiłem kwartę, wójt postawił kwartę,
I dalej rada w radę...

WÓJT.

Tu niedługa rada:
Ratować nas i panów w ten moment wypada.