Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/552

Ta strona została przepisana.
GOSPODYNI (wracając).
A może łaska na kapłona kawał?
PIELGRZYM.
Zęby mam słabe... pokosztuję nieco.
(Zajada i pije).
GOSPODARZ.
A więc nasz Kraków zawsze w ręku Szweda?
PIELGRZYM.
Zawsze, łaskawco, ustąpił przed siłą,

Król szwedzki nigdy zwyciężyć się nie da.
Czarniecki zemknął, bo rady nie było.

GOSPODARZ.
Myśmy słyszeli, lecz wcale inaczej;

Wszak do zmykania Czarniecki nieskory:
Wyszedł, jak rycerz, z honorami raczej
I z bronią w ręku.

PIELGRZYM.

Liche tam honory!
Wyszli-ć tam wprawdzie z chorągwią, z armatą,
Przy biciu bębnów, we trzy regimenty;
Lecz w kilka czasów pod Siewierzem za to
Wszystkich Polaków rozbito na szczęty!
Jedna uciekła, a druga połowa
Przysięgła wierność szwedzkiemu królowi.
Czarniecki uciekł, Bóg wie gdzie się chowa.
Król szwedzki szuka i pewnie go złowi,
Wtrąci w więzienie i wszystkich pozyska.
I królem naszym już zawsze zostanie.
A Szwedy jego, to dobre ludziska,
Dajże im Boże długie panowanie!
Ot teraz, słyszę biorą Częstochowę,
W czem jak najlepiej pomagaj im Boże!