Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/553

Ta strona została przepisana.

Ja pielgrzym starą kłopotałem głowę,
Że tam na odpust człowiek pójść nie może.
Kościół w fortecy, — zamknięto fortecę,
Księża się bronią: im słuchać spowiedzi,
Nie zaś do wojny brać się tak dalece,
Bo co to Szwedzi!

GOSPODARZ (z niechęcią).

Smakują wam Szwedzi!

PIELGRZYM.
Pod kim mi lepiej, to ja tego wolę.

Ja stary pielgrzym, dla mnie wszędzie ścieżka.
Ojczyzna moja nie na tym padole,
A Król Najwyższy nie na ziemi mieszka!

(Dopija reszty miodu).
GOSPODYNI.
Pobożny człowiek...
PIELGRZYM.

Ale ja tu gwarzę,
A wieczór ściemniał, i w drogę mi pora.
Bywajcie zdrowi, zacni gospodarze!

GOSPODYNI.
Chciejcie odpocząć, oto jest komora.
(Ukazuje na lewo).
PIELGRZYM.
Ha, jak się wzmocnię, zawędruję dalej,

Trochę się zdrzemać może i należy.
Ale nad rankiem... wy będziecie spali,
Gdy stary pielgrzym z milę już ubieży.
Jam ranny ptaszek: póki nie wyświta,
To czas chłodnawy, najlepszy do drogi!
Bywajcie zdrowi!...

(Odchodzi do komory na lewo, którą mu wskazuje gospodyni, za chwilę wraca).