Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/554

Ta strona została przepisana.

A jak kto zapyta,
Czy nie przechodził tędy dziad ubogi,
To nic nie mówcie. Teraz takie czasy,
Że muszą truchleć nawet włóczykije.
Dopytywania, badania, hałasy,
To mię z pobożnych rozmyślań wybije.
Najlepiej milczkiem i chyłkiem na świecie,
W pokorze ducha bądź ślepy i niemy.
Więc, dobrzy ludzie, wy nic nie powiecie,
Że ja tu byłem?

GOSPODARZ.

O, nic nie powiemy.

PIELGRZYM.
Dobrej wam nocy! niech Pańska opieka,

Niechaj was strzegą niebiescy Anieli!



SCENA TRZECIA.

CIŻ, prócz GOŚCIA.
GOSPODARZ (do siebie).
Ja nie pojmuję nic tego człowieka:

Czyżby już Szwedzi zagarnąć nas mieli?...

GOSPODYNI (do męża).
A ja mówiłam, że daremna praca

Chcieć wskrzeszać dawną potęgę koronną!
Dziś inne czasy... Ale ktoś kołace.

GOSPODARZ (patrząc w okno).
Dwie jakieś bryki i trzech szlachty konno.
(Zawsze patrząc w okno, do siebie):
Chmurno, i ciemno, i deszczyk na dworze,

A tam z daleka jutrznia promienieje.

GŁOS ZA SCENĄ.
Prosim otworzyć...