Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/574

Ta strona została przepisana.
DRUGI PAŹ.
Prawda, sierota, bardzo nieszczęśliwa!

Lecz poco płakać? to na oczy szkodzi.

(Słychać za sceną dzwonek).
Ale królowa na służbę mię wzywa,

A waszmość zostań, bo ktoś tu nadchodzi.



SCENA DRUGA.

PAŹ, otwiera drzwi boczne; wchodzi ALEKSANDER

KONIECPOLSKI, wojewoda sandomierski.

WOJEWODA (do Pazia).
Jak zdrowie naszej najjaśniejszej pani?

I czy już wstała?

PAŹ.

O, wstała już dawno!
Dworscy Francuzi już wszyscy zebrani.
Ona jest teraz listami zabawną;
Lecz jak się dowie, że pan wojewoda
Chce posłuchania, to pewno przybędzie.

(Paź odchodzi).
WOJEWODA (do siebie).
Cóż ja jej powiem? Codzień nowa szkoda,

Pożoga wojny rozlała się wszędzie.
Wszędzie przegrana, zagrodzono drogę,
A my tu żywot prowadzim bezczynny...
Musimy patrzeć zaparci zagrodą,
Jak niszczą nasze krainy bogate.

(Uchylają się podwoje w głębi).



SCENA TRZECIA.

Wchodzi KRÓLOWA, za nią kilka dworskich PANIEN, w ich liczbie HELENA GNOIŃSKA.
KRÓLOWA (wesoło).
Niedobry jesteś, panie wojewodo,

Że tak nieczęsto odwiedzasz mą chatę;