Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/576

Ta strona została przepisana.

Tak jest... samotność, spoczynek choć w grobie,
Byleby skończyć tę drogę mozolną.

(Powstaje z zapałem).
Nie, wojewodo, ani mnie, ni tobie,

Teraz nikomu umierać nie wolno!
Idzie o króla, idzie mi o męża,
Idzie nam wszystkim o całość tej ziemi.
Użyjmy pióra, użyjmy oręża,
Brońmy ich, brońmy siłami wszystkiemi!
Użyjmy zdrady — choćby nawet zdrady,
Byle ocalić ich życie i zdrowie.

(Chłodniej).
Wiesz, wojewodo! w tej chwili układy

Mój szpieg ze Szwedem rozpoczął w Krakowie.

(Ciszej).
Niektórzy Szwedzi zdradzą swego króla,

Poddadzą Kraków, wątpliwości niema.
Pisz Czarnieckiemu, niech wpadnie jak kula,
Jak tylko hasło ode mnie otrzyma.
Lecz z głębi kraju dotąd nie mam wieści,
Coś niepokoi, coś mię serce boli.

WOJEWODA.
Och, dobra pani! boleść po boleści

Musimy przenieść, nim nas Bóg wyzwoli,
Piszą mi z Rusi — pogłoska tam lata,
Przebacz mi, jeśli tą wieścią zatrwożę:
Pan Jan Zamoyski ze Szwedem się brata,
Podda mu Zamość, lub poddał już może.

KRÓLOWA (śmiejąc się wesoło).
O! co już temu, to śmiało nie wierzcie,

Dajcie mu pokój, panie wojewodo!
Na Zamoyskiego mam sidła niewieście:
Patrz tylko na tę swawolnicę młodą.
Kaźmira d'Arquin figlarne ma oczy,
Lecz dobrej sprawie służą te figlarze;