Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/586

Ta strona została przepisana.

Nigdy, mój Boże... nigdy mi nie wskrześnie,
Nikt go nie wróci!...



SCENA DZIESIĄTA.

Wchodzą KRÓLOWA, WOJEWODA, STRZEMIEŃ i PAZIOWIE.
KRÓLOWA (do Lackiego).

Marya Ludwika
Zna twoją boleść, mości panie Lacki.
Wiem, ile cierpi to biedne niebożę;
Lecz Bóg dał władzę królowej sarmackiej,
Że łzy poddanych jeszcze otrzeć może.
Swemu królowi kto tak wierność chowa,
Kto jej dowodzi i krwią, i zasługą,
Spraw jego serca strzedz będzie królowa,
I nie pozwoli, aby cierpiał długo.
Bądź dobrej myśli, — my ręczymy sami,
Bógdajby nasza zdała się opieka!
A teraz na koń, — pośpieszaj z listami,
Bo pan Sieniawski niecierpliwie czeka.

(Podaje mu rękę do ucałowania, Lacki ją z uszanowaniem całuje),
(Zasłona spada).



AKT CZWARTY.

(Rzecz w Gdańsku).
Mała izba straży przed królewską salą obrad; dwaj halabardnicy stoją u drzwi na lewo. Zegar bije dziesiątą: za ostatniem uderzeniem kurtyna się podnosi.

SCENA PIERWSZA.

Dwaj HALABARDNICY, potem GNOIŃSKI wchodzi

z tejże strony.

GNOIŃSKI (do siebie).
Zobaczę króla o dziesiątej rano...

Spowiedź mej zbrodni on wysłucha bacznie.

(Wchodzi do izby; Halabardnicy krzyżują przed nim halabardy).